środa, 4 czerwca 2014

1,,The new school lies''

Dwa miesiące odpoczynku się skończyły. Trzecią klasę liceum czas zacząć. Nie jestem do tego zbyt pozytywnie nastawiona wręcz negatywnie. Nie ma tam nikogo za kim miała bym tęsknił i wątpię by ktoś tęsknił za mną. Ale nie mam innego wyjścia i muszę tam iść to tylko zaledwie dziesięć miesięcy. -Córuś zejdź na dół kolacja na stole! -Melodyjny głos mojej mamy dobiegł z kuchni. Podniosłam się z pozycji siedzącej i włożyłam do plecaka ostatnią książkę. Tak właśnie dzisiaj skończyły się wakacje, a jutro jest pierwszy dzień szkoły. Chyba każdy wie o co chodzi. Długie przemowy dyrektorów ,galowy ubiór,nowi i starzy ludzie. Nie czepiajcie się mnie ,że szykuje się dwa dni przed ale taka już moja natura. -Kochanie kolacja stygnie! -A tak zapomniałam o mojej mamie. Otworzyłam drzwi i wyszłam krętym korytarzem do kuchni obdarzając promiennym uśmiechem długonogą ,szczupłą ,piękną szatynkę po 40 z ślicznymi zielonymi oczami ,które po niej odziedziczyłam. Opartą lewa zgrabną ręką o krawędź stołu. Obróciła się do mnie przodem a w jej oczach ugościły małe światełka. -Jestem mamusiu -Odpowiedziałam zanim zdążyła otworzyć usta i zwinnym krokiem objęłam ją rękami w tali leciutko całując w zaróżowiony policzek. -Skarbię usiądź i zjedz. -Pokazała drugim palcem na stół. Nie odpowiadając Odsunęłam brzozowe ,drewniane krzesło szurając nim o podłogę usadowiłam się wygodnie chwytając w ręce sztuczce i obserwując dwoma oczami poczynania mojej rodzicielki. -A ty nie jesz? -Zapytałam lekko krzywiąc głowę. A no tak zamyśliłam się przepraszam. -Wypuściła powietrze z swoich różowych ust i usiadła na przeciwko mnie. - Nie masz za co. -Ponownie obdarowałam ją uśmiechem ale tym razem dwa razy szczęśliwszy. Moja mama jest najważniejsza osobą w moim życiu od kąt tata nas zostawił gdy skończyłam 13 lat. Moja mama nakryła go z jakąś dziewczyną parę lat starszą ode mnie w naszej łazience. tego samego dnia wyrzucając go z domu. A później rozwodząc się. Nie byłam temu przeciwko bo coś już podejrzewałam ale nie chciałam mamy zranić tak jak on ją. Nie mogła się pozbierać przez dość długo. Miała mnie i nadal ma tylko to się liczy. Ona nic nie wie o tym co dzieje się w mojej szkole. Tu jestem zupełnie inna niż tam bardziej otwarta niż skryta. Tutaj jestem prawdziwą sobą. Nie miała nikogo po tym jak to się stało ale wiem ,ze jest jej ciężko być samej i się mną zajmować. Pieniądze nie rosną na drzewach trzeba je zarobić. -Kochanie słuchasz mnie? -Szturchnęła mnie delikatnie w ramie Mama. -Och nie. Nic nie słyszałam mogła byś powtórzyć. Tak lekko się zamyśliłam. Cichy śmiech wypłynął z jej delikatnych ust -Pytałam czy jesteś już przygotowana na jutro. To? -Nie jeszcze nie. Pomogła byś mi? Jakoś nie umiem się zdecydować. -Spojrzałam jej błagalnie w oczy. -Oczywiście. Leć na górę ja tylko zmyje po jedzeniu i przyjdę dobrze? -Podała mi dłoń by pomóc wstać. - Dobrze. -Odpowiedziałam krotko i wstałam chwytając wyciągnięta rękę i znikając w swoim pokoju. Pociągnęłam za klamkę. Przesuwając dłonią po ścianie szukając włącznika bo było już ciemno a łapka wisząca na suficie była zgaszona. Zapaliłam i zasiadłam na tapczanie czekając na Rodzicielkę. Po paru chwilach bezczynnego siedzenia na miękkim posłaniu,drzwi otworzyły się. A w  nich nie pojawił się kto inny niż ta na którą czekałam. Od razu podeszła do szafy otwierając ją na cała długość. -No choć tu.- Powiedziałam. Ja wstałam, a ona odprowadziła mnie wzrokiem. -Spódniczka czy sukienka? -Słucham? -Sukienka czy spódniczka co chcesz ubrać. -Pokiwała głową jakby była zła ale wiedziałam ,że nie jest. -Sukienkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz